Chciała mieć piękną pupę, dostała sepsy. Polka ofiarą tureckiej medycyny estetycznej
Paulina Werner od ukończenia 14 lat marzyła o operacjach plastycznych. Pierwszą przeszła, gdy skończyła 19 lat - powiększyła wówczas biust. Chociaż operacja przyniosła jej mnóstwo cierpienia, nie zniechęciła kobiety przed kolejnymi. Przy ostatniej - zabiegu powiększenia pośladków - doszło do nieszczęścia.
Usta, nos, piersi - Paulina Werner w barwny sposób opowiada o swoich doświadczeniach z medycyną estetyczną. I nie są to doświadczenia dobre. Ból, lęk, niezadowolenie z efektów - droga przez mękę niemal. A jednak nie powstrzymało to kobiety przed kolejnymi zabiegami. Ostatni doprowadził ją na intensywną terapię, była o krok od śmierci. Źle zoperowana pupa śmierdziała, ciekła ropa, wreszcie doszło do sepsy. Do dziś nie ma mowy o normalnym siedzeniu, po złamaniu przez chirurga kości ogonowej.
Turystyka w medycynie estetycznej - tak to się kończy
Nieudany zabieg influencerka przeszła w Turcji. Chociaż od samego początku miała wątpliwości co do jakości samych usług i uczciwości pośredników oraz samych lekarzy, postanowiła jednak narazić swoje zdrowie.
Jak sama przyznaje - jej podstawową motywacją była niższa cena za zabieg. Wiele więc wskazuje na to, że medialne ostrzeżenia i apele innych ofiar źle wykonanych zabiegów wciąż trafiają w próżnię.
Zabieg w Turcji, leczenie sepsy w Polsce
Rana ropiała od początku, ale tureccy lekarze zapewniali, że to normalne. Po powrocie do Polski Paulina Werner nie kwapiła się z wizytą u lekarza. Zmusił ją do tego dopiero chłopak i najpewniej uratował jej życie.
Lekarze musieli usunąć implanty. Kobieta trafiła na intensywną terapię z powodu sepsy. Trzy miesiące później rana wciąż nie była w pełni zabliźniona. Influencerka zapowiada, ze będzie dochodziła swoich praw w sądzie. Na razie turecki lekarz upiera się, że nie popełnił błędu w sztuce.
Ku przestrodze
Paulina Werner jest jedną z bohaterek książki Magdy i Piotra Mieśników: "Poprawione: Jak operacje plastyczne zmieniają Polaków". Nosy, piersi i brzuchy - to poprawiamy najczęściej. Nieraz za cenę znacznie wyższą niż tylko pieniądze.