Najlepszy sposób na oparzenia słoneczne. Babcia zrywała pędy i smarowała nam ramiona

2024-05-02 12:36

“Wiosenne słońce jest zdradliwe” mawiała moja babcia kiedy jako dziecko długo ganiałam po dworze i nie znosiłam tłustych kremów z filtrem. Tęsknota za ciepłym dniem i wielogodzinne zabawy na podwórku cżęsto kończyły się jednak spalonymi ramionami i czerwonym nosem, który wystawał spod czapki. Wtedy do akcji wkraczała babcia.

Najlepszy sposób na oparzenia słoneczne. Babcia zrywała pędy i smarowała nam ramiona
Autor: Fot. Getty Images

Oparzenia słoneczne to ten stan, kiedy skóra opali się zbyt szybko w krótkim czasie i ostatecznie zaczyna piec, boleć i nie da się spać. W latach 90. smarowanie ciała kremem z filtrem nie było tak oczywiste i popularne, po tego rodzaju produkty sięgało się sporadycznie, głównie planując dłuższy pobyt nad morzem, czy nad rzeką. Stąd ramiona spieczone na raczka zawsze wymagały troski. Z pomocą przychodziła jedna roślina.

Poparzenia słoneczne

Babciny sposób na spieczoną skórę. Poszukaj w domu tej rośliny

Dawniej nie było tak dużej świadomości na temat tego, że długie przebywanie na słońcu bez odpowiedniego kremu z filtrem może mieć groźne konsekwencje. Skupiano się raczej na okryciu głowy, bo każda mama czy babcia obawiały się, że zajęte zabawą dziecko ostatecznie zamiast cienia wybierze słońce i narazi się na udar cieplny. 

Dlatego, choć na głowach prawie każdy nosił kapelutek lub kaszkiet, to w upalne dni nie raz biegało się w sukienkach czy koszulkach na ramiączkach. Ostatecznie skóra spiekła się i wieczorem zaczynało się jęczenie i marudzenie. 

Z pomocą przychodził kolczasty kwiatek z parapetu babci. Sięgała po niego, urywała kilka pędów, przecinała je wzdłuż i wyskrobywała miąższ. Wrzucała do miseczki, dodając drobno startego świeżego ogórka. Tak przygotowaną maseczkę kładła na nasze ramiona.

Po kilku minutach zmywała całość i nakładała kolejną świeżą warstwę. Powtarzała to chyba z 10 razy, ale działało. Po wszystkim smarowała skórę wazeliną lub tłustym kremem i już przed snem czuliśmy ulgę. 

Kolejnego dnia zakładaliśmy koszulki z krótkim rękawkiem, żeby osłonić ramiona i pilnowaliśmy, by częściej przebywać w zacienionych miejscach. Kiedy podrosłam, zapytałam, co to za kwiatek ratuje nas każdej wiosny i lata, oczywiście był to aloes

Aloes i ogórek, czyli jak działa maseczka babci na oparzenia słoneczne?

Aloes to roślina ceniona od wieków i stosowana w przemyśle kosmetycznym głównie jako składnik nawilżający. Natomiast ten kolczasty kwiat z parapetu babci wykazuje również działanie przeciwzapalne. 

Co więcej, w miąższu znajdują się polisacharydy, które przyspieszają produkcję włókien kolagenowych. Dzięki temu skóra szybciej się regeneruje, a skutki słonecznego oparzenia stają się mniej dotkliwe. Warto wspomnieć, że aloes zawiera również kwas salicylowy, który uśmierza ból, a to bardzo ważne kiedy skóra jest zbyt spieczona i nie można zasnąć.

Ogórek podobnie do aloesu ma silne działanie nawilżające, a to dla oparzonej słońcem skóry jest bardzo ważne i potrzebne, by poprawić jej stan. Zawarta w ogórku woda, witamina C i A koi podrażnioną skórę, ujędrnia oraz daje uczucie orzeźwienia i przyjemnego chłodu dla ciepłej, nadmiernie opalonej skóry. 

Zdarzało się, że kiedy któreś z nas miało bardziej wrażliwą skórę i szybciej spaliło ją słońce, to babcia przed nałożeniem maseczki przygotowała świeże białko.

Rozbijała jajko, oddzielała białko od żółtka, ubijała delikatnie trzepaczką, a następnie moczyła w nim gazę. Tak przygotowany kompres kładła na ramiona i zmieniała kilkukrotnie. A dopiero później po nakładała maseczkę z aloesu i ogórka. Białko jajka kurzego zawiera cystatynę, która hamuje stany zapalne, przez co łatwiej zbić wysoką temperaturę ciała.